Droga prosta. Pogoda zbyt dobra. Zmierzamy do ‘mrocznego’ miejsca, to i liczyłem na bardziej klimatyczną pogodę. Mamy ‘Żarówkę’. Trudno, coż robić. Zapłacone, trzeba jechać.
Busik pruje przez pola. Nikogo na drodze. Sporadycznie trafi się auto. Docieramy.
Tadadada – Charnobyl Strefa Skażona!
Nie za często mamy takie pamiątkowe zdjęcie a’la selfie, ale tutaj się trafiło, więc wstawię. Tak po prawdzie to dlatego, że zdjęcie samego znaku (tj. bez nas) się nie udało, a z nami akurat wyszło.
Zatem jesteśmy. Czarnobyl i Pripiat, choć w PL nazywa się też Prypeć (nie wiedzieć czemu, bo nikt w Rosji, ani na Ukrainie tak nie wymiawia – to ja będę trzymał się Pripiat). Kto urodził się w latach 80 to musiał pić lugolę, który chroniła przed skutkami chmury radiokatywnej. Kto ma dobrą pamięć ten może pamięta. Ja nie pamiętam.
Nie każdy pił Lugolę, ale każdy słyszał o Czarnobylu. Nie wiem, czy każdy chciałby odwiedzić to miejsce, ale ja jako fan produkcji typu Fallout, Madmax i Call of Duty nie mogłem przepuścić takiej okazji. I oto jesteśmy. 131km od Kijowa. Można pojechać się okazuje. Niestety rownież się okazało, że tylko i wyłącznie z przwodnikiem licenjonowanym przez jakąś tam rządową agencję. To z kolei, znów niestety, odbija się na cenie – kosztuje ta wycieczka dość sporo (130USD/łebek).
Załatwialiśmy to z dnia na dzień, i dorzucili nas do grupy rosyjskojęzycznej, ale co tam – nie będziemy narzekać. Podstawy się zna, przewodnik coś tam duka po angielsku dla nas, a i tak za dużo nie ma co mówić, obraz post apokaliptyczny przed oczami jest nie do opisania słowami, tak czy owak.
Przystanek numer 1. Zdaje się, że nie wszyscy wiedzą, więc opiszę – ta dziwaczna stalowa konstrukcja, oficjalnie przez lata będąca ‘obozem pionierskim’ (harcerskim dla pokolenia 90+), to poza-horyzontalny radar do wykrywania pocisków balistycznych. Przed wami Duga-3, kiedyś obiekt pilnie strzeżony przez oddział Specnazu, 1000 ludzi obsługi, 150metrów wysokości, setki ton stali. Dziś, podobnie jak cały Strefa 1, opuszczony, rdzewiejący pomnik szaleństwa czasów Zimnej Wojny.
Świszczący po instalacji radaru wiatr robi największe wrażenie. Mam to nagrane. Jak znajdę czas kiedyś, by obrobić filmy to wstawię. Jedziemy jednak dalej.
Kolejny przystanek – pobliska wieś i opuszczona szkoła. Przystawka do Pripiatu. Aha, jeszcze jedno wyjaśnienie potrzebne – wybuch w Czarnobylu był tylko w reaktorze w jednym bloku elektrowni (blok 4). To co widzicie to nie efekt wybuchu, tylko głównie plądrowania, zapuszczenia, i powrotu natury przez blisko 30lat.
Zbliżamy się do elektrowni. Poniżej: Reaktor numer 5 od 29lat ‘w budowie’. W chwili wybuchu działały 4 reaktory, a planowano postawić jeszcze 2, ale po fatalnych zdarzeniach z kwietnia ’86, pracę nad ‘piątką’ przerwano i pozostawiono wszystkie maszyny, obawiając się promienionwania. I tak stoją sobie do dzisiaj.
A to już zdjęcie reaktorów, które działały. Najbardziej z lewej, nowy sarkofag, budowany obecnie z funduszy krajów zachodnich. Następnie sarkofag ‘wybuchowego’ reaktora nr 4.
Sarkofag reaktora nr 4, i trwające w pobliżu prace nad nowym sarkofagiem.
Elektorownia oczywiście robi wrażenie, ale w związku z toczącymi się pracami nad nowym sarkofagiem, kręci się tam mnóstwo ludzi i brakuje trochę ‘klimatu’. Prawdziwy rodzynek dla miłośnika post-apokaliptycznego świata to miasto Pripiat.
Założone w 1970, dla pracowników elektrowni, było modelowym sowieckim miastem. Nowoczesne mieszkania, parki, place zabaw, wszystko ładnie zorganizowane dla 50tys. mieszkańców. Od kwietnia ’86 mieszkańców zero. Jedziemy.
Ta budka telefoniczna była w jakimś radzieckim filmie. Wszyscy Rosjanie z naszej wycieczki się przy niej fotografowali. Jak ktoś zna to chętnie się dowiem co to za film.
Właściwie przewodnik nas prowadził, ale tempo było wolne i można było odbijać na własne zwiedzanie. Na tyle, że jak się poźniej dowiedziałem, jeden Rosjanin wszedł sobie na dach bloku. Strasznie żałuje, że i ja na to nie wpadłem, bo pewnie świetny widok z góry. Nie będę już silił się na wydumane opisy. Poglądajcie fotki. Pripiat AD2015.
Hotel Polesie.
Dom Kultury.
Wybuch nastąpił 26kwietnia, miasto ewakuowano dzień poźniej. Chociaż pozwolono poźniej wrócić mieszkańcom po rzeczy osobiste, a miasto było i jest plądrowane, wciąż jednak sporo pamiątek z czasów sowieckich. Zwłaszcza, że wydarzenia miały miejsce kilka dni przed obchodami 1 maja.
Natura odbiera co kiedyś jej zabrano.
Sala gimnastyczna.
Wesołe miasteczko.
Szkoła.
Basen Miejski.
Jakby kogoś by ciekawiło jak też wyglądał Prypiat AD1986: LINK.
Nie siliłem się na opisy przy zdjęciach, to i nie będę teraz kombinował. Dla mnie, miłośnika takich klimatów – perełka. 10/10. Bezkonkurencyjne, bo też i nie ma drugiego takiego miejsca na Ziemi.
Przy wyjeździe jeszcze obowiązkowe sprawdzanie napromieniowania. Świeci się lampka ‘Czysto’. 🙂
Lody Eskimos z Czarnobylskiego sklepu? Why not? 🙂
Nie napromieniowało nas za dużo. Wracamy do Kijowa i ruszamy dalej w drogę. Następny przystanek nad morzem Czarnym.
Teraz widzę, że CoD nieźle oddaje klimat… Jak zwykle zdjęcia super! Pozdrawiam!!!
^_^
Super zdjęcia. Dopiero po Waszym blogu mam jakieś pojęcie o tym jak mogło to wtedy wygladać .Pamiętam jedynie ,ze 1szego maja jechałam z małą Anią do osrodka zdrowia ,co wobec daty 26 kwietnia nie miało większego sensu.Ania mogłaś sobie darować czarnobylskiego loda ! Powodzenia !
cieszę się, że się podoba! 😀
A propos początku wpisu – o braku “klimatycznej” pogody. Prawie 30 lat temu jak pier…w Czarnobylu, to też było pięknie i słonecznie, czyli mieliście taka pogodę “jak w oryginale”:). Bardzo ciekawe zdjęcia – na mnie szczególne wrażenie zrobiły jak porównałem te same miejsca z filmikiem, który załączyliście – świetny pomysł.
^_^
Robi wrazenie i pomysl z filmem faktycznie bardzo dobry. Plyn Lugola jak wszyscy poniewczasie pilam, do dzisiaj pamietam jego metaliczny smak. Wrrrr … Aktulanie mieszkam okolo 7 km od elektrowni jadrowej i w szafce nocnej trzymam przydzialowe tabletki z jodem dla calej rodziny. O kurcze, czy one serio sa w szafce nocnej?