Po Japonii można podróżować wygodnie Shinkansenem, ale za wygodę się płaci. Można też zrezygnować trochę z komfortu i wybrać dłuższą, ale tańszą opcję przejazdu autobusem. Willer Express, tutejsza firma przewozowo-autobusowa dowozi nas do Nagano, gdzie nie ma już żadnych oczywistych śladów po olimpiadzie. Nie przejmujemy się, bo i tak nie zdobyliśmy tu ani jednego medalu. Przesiadamy się w lokalny pociąg, podziwiamy góry za oknem, i po krótkim czasie docieramy do mało oczywistej lokalizacji Yamanouchi.
Yamanouchi, choć nieznane, to poniekąd znane, albo znane nieświadomie, bo każdy pewnie widział zdjęcie małpek, które sobie grzeją tyłki w gorących źródłach, w mroźne zimowe dni. Snow Monkeys, tutejsze japońskie makaki, mają własnego bigbrothera i można je oglądać cały rok w internetach. Niestety dla nas, okazuje się, że na zdjęciach wychodzą dobrze, tylko w warunkach zimowych. Na wiosnę ich szara sierść zlewa się z szarością otoczenia, a w ciepły dzień wcale do basenu wskakiwać nie chcą, i coś mi się zdaje, że obsługa rozrzuca im tam z rana jakiś ryż, czy inne drobne przekąski, by choć kilka wskoczyło do wody, i zapozowało dla napalonych turystów. Małpki to jednak małpki. Nasi bliscy krewni zawsze spawiają radość robiąc różne głupie rzeczy, które zdawać by się mogło powinni robić tylko ludzie.
Małpki są atrakcją dla przyjezdnych z zagramanicy. Wydaje się, że Yamanouchi w sezonie zimowym, stanowi bazę wypadową dla japońskich fanów nart. I to całkiem fajną bazę, bo prócz bliskości gór, mają kilkanaści publicznych Onsenów, czyli gorącoźródlanych łaźni, gdzie każdy kto zatrzymuje się w miasteczku może za darmoszke odwiedzać i pogrzać kości. To w sezonie. Poza sezonem, czyli podczas naszego pobytu, miasteczko świeci pustkami, i z trudem udaje nam się 'przydybać’ kogoś na ulicy, nielicznych Japończyków, którzy przachadząją się od łaźni do łaźni, albo od łaźni do swojego hotelu. Przechadzają się zawsze w tradycyjnych, łaźniowych kimonach.
Prócz łaźni na kompletne zanurzenie, są też niewielkie łaźnieńki tylko na moczenie nóg. Perfektcyjna sprawa dla strudzonych kończyn. Człowiek zmęczony spacerkiem, może się na chwilę zatrzymać, pomoczyć nogi, może by mógł nawet poplotkować, jakby zna japoński.
Kolacja, w pobliskiej knajpce. Nie wiem co nam podali. Jedyne co rozpoznawałem w menu to logo Żubrówki.
Doświedczenie pobytu w takiej miejscowości z onsenami nie byłoby kompletne, bez zatrzymania się w hotelu typu Ryokan, tradycyjnym, japońskim stylu, gdzie pokój ma ściany z papieru, przesuwne drzw, podłogi wyłożone są słomianymi matami 'tatami’, a śpi się na podłodze, na rozkładanych materacach 'futon’.
Praktycznie nikogo w hotelu nie ma poza nami i właścicielem, co okazuje się plusem przyjazdu poza sezonem. Nasz hotel, co prawda trochę podupadający, zdaje się, że lata świetności miał w czasach olimpiady w Nagano, czyli 1998 roku, ale ma własny Onsen, własną łaźnię. W normalnych okolicznościach panowi i panie są odseparowni w osobnych łaźniowych pomieszczeniach, ale sympatyczny właściciel zostawia nam kartkę na drzwiach źeńskiej łaźni, że cała jest dla nas, bo i tak nikogo nie ma, kto poza nami mógłby tu się pluskać. Dominik-san’s Private Hot Springs! 😉
Woda w onsenie, okazuje się ma temepraturę, delikatnie mówiąc, wypalającą nasze grzechy. Samo zanurzenie się w 40+ stopniowej wodzie stanowi dla nas niezłe wyzwanie, z którym walczymy kilka minut, a przebywanie w tej wodzie, na pełnym zanurzeniu, liczymy w sekundach. Cały nasz pobyt, w naszej prywatnej łaźni, kończymy po kilkunastu godzinach. PRzynajmniej tak to odczuwamy, choć na zegarze pewnie minęło kilka minut. Nie dla nas takie relaksacyjne terapie.
Na koniec wpisu, pożegnamy się, poniekąd tradycyjnym śniadaniem, które właściciel nam zaserwował.
Po posiłku jeszcze odwozi nas na dworzec. Taki to sympatyczny Japończyk. Jedziemy dalej. Tym razem wybieramy Shinkansena, oszczędzając sobie kłopotów. Nie może być inaczej. Punktualnie co do sekund, pociąg rusza, i już po chwili prujemy 300km/h do Kanazawy.
Miasteczko wygląda urokliwie 🙂
Całkiem urokliwe na krótką wizytę. 🙂
Wygrzani, wypłukani, czyści i po zdrowym jedzeniu mogliście nawet iść pieszo…
pieszo przez Japonię! To jest myśl! 😀
Małpki !-) Niezłe SPA i relaks. Nice.
^_^