Osaka. 19 milionów. Drugie co do wielkości miasto Japonii. Chyba jedyne, gdzie droga prowadzi przez wieżowiec. I chyba nie do Rzymu, bo jesteśmy na wyspie.
Znajdziemy tutaj, podobno, jedno z największych akwariów Świata. Jak później sprawdziłem w internetach, to w top10 światowego rankingu, go nie ma, ale szansy zobaczenia rekina wielorybiego i pogłaskania płaszczki, nie mogliśmy pominąć.
Big in Japan.
Wiśnie już nie kwitną, ale wciąż można liczyć na drzewa śliwkowe. A może nie śliwkowe. Ktoś tu ma dyplom z ogrodnictwa, i potrafi po kwiatach ocenić co to za drzewa?
Odwiedzamy atrakcyję numer 2 podczas naszej wizyty w Osace – tutejszy zamek i ogrody.
W przyzamkowych parkach pełno piknikowych ludzi, a to zawsze dobry materiał na fotki. Zwłaszcza, że chyba jakiś rok szkolny się kończy, albo juwenalia mają, bo studenci powychodzili na grillowanie.
Atrakcyja numer 3: Americamura. Że Japończycy postanowili zaadoptować amerykańskie wzorce, to już pisaliśmy. Że w niektórych dziedzinach, już dawno prześcignęli Amerykanów, to nie ulega wątpliwości. Że istnieje Amerikamura, gdzie młodzi mieszkańcy kraju wiśni, zamiast w tradycyjnych kimonach, czy garniturach, biegają w przeróżnych, wzorowanych na amerykańskiej modzie, ubraniach, to na pewno nie wiecie! Moda tutaj oczywiście już dawno odejchała od pierwowzoru z USA, „połknięta i wypluta” przez japońską kulturę, i dzisiaj to biali ludzie mogą tu przyjeżdzać i podglądać niespotykanie nigdzie indziej trendy mody. Amerikamura – Fashion Japan Style.
Przez ulicę hop hop i już jesteśmy w Dotonbori – turystycznej dzielnicy pełnej nocnego życia, zakupów, neonów i barów suszi.
W Osace też pe-poż na przyzwiotym poziomie.
I jeszcze artystyczne zdjęcie, które wam udowodni, że Osaka nas osacza, a Amerika mura.
Osaka pod względem turystycznym odstaje trochę od sąsiednich miast, ale przyznać trzeba, że konkurencję ma nadzwyczaj silną. Zwłaszcza Kyoto, dawna stolica Japonii, która położona jest tylko pół godziny jazdy pociągiem od Osaki. Moim zdaniem dla samej Americamury warto jednak Osakę odwiedzić, i popatrzeć sobie na najnowsze trendy dziwacznej młodzieżowej mody, i na tzw. fashion victims, czyli osoby wyjątkowo dziwacznie ubrane. Dziwnie w tym kraju, oznacza, ekstremalnie dziwnie. U nas takich zamyka się w szpitalach przemienienia.Wspomnę jeszcze, że Osaka ma hostele połowę tańsze niż Kyoto, i w lepszym standardzie. W Kyoto jednak trzeba się zatrzymać, i tam też jedziemy: Kyoto, gdzie znów poszukamy gejsz.
Bardzo, ale to baaardzo ciekawy wpis 🙂 Mi osobiście Osaka przypadła do gustu, szczerze mówiąc nawet dużo bardziej niż Kyoto, ale to pewnie w dużej mierze zasługa fantastycznej babeczki, która gościła nas tam na CSie. Osaka nas osacza – Brudzio, kocham Cię 😀
Osaka faktycznie fajna, ale cała Japonia fajna, nie? Myśmy też tam mieli dobry nocleg, w mikro hosteliku (wielkości dwupokojowego mieszkania w bloku). 🙂
Fota z foką przeboska.
^_^
dziekuje w imieniu Foki! 😀