Kyoto Gejsze, świątynie, i bramy, bramy…

11 wieków bycia imperialną stolicą, 2000 zabytkowych świątyń, kapliczek, ocalone od bomby atomowej, kulturalne centrum, miasto zwane Kyoto, jest dla Japonii, tym czym Kraków dla nas. A może i czymś więcej. W każdym razie atrakcji dla turysty tu nie brakuje. Zaczynamy od oblewania się święconą wodą w świątyni Fushimi Inari. Błogosławieństw nigdy za wiele.

099a006

099a009

099a008

099a005

099a010

099a007

Gejsze? Czy ktoś widział gejsze? Nie uciekajcie niewiasty bladolice.

099b001

099b002

099b003

099a014

Świątynię tą znacie, choć myślice, że nie znacie. To tutaj ktoś dawno temu wpadł na pomysł ustawiania bram Tori, jedna za drugą, przez co powstały wokół wzgórza tunele złożone z bram, którymi można chodzić i chodzić, godzinami. Do oglądania, do fotografowania, i do wkurzania się na ludzi wchodzących w kadr.

099b005

099b007

Jak ktoś potrzebuje sobie zbawienie zapewnić, to tutejsi kapłani zawsze chętnie dostawią kolejną bramkę. Za niewielką donacją na kościół. Oczywista oczywistość.

099b008

A kto nie śmierdzi groszem, to może chociaż sobie trochę zbawienia zapewnić może, kupując małą brameczkę-wisiorek. Albo magnes na lodówkę.

099a013

099a017

099a016

099a018

099a015

099a019

099a020

099a021

099a022

099a023

099a024

099a025

099a026

099a027

099a029

099a030

Z serii 'przechadzka ulicami Kyoto w drodze do kolejnej świątyni i bram’.

099b009

099a031

099a032

099a033

099a034

Osobne sklepy tylko z obrankami, wózkami i gadżetami dla psów/kotów – tylko w Japonii.

099a036

099a035

099b010

I już – długo nie trzeba było iść. Kolejna świątynia – Heian.

099a037

099a038

099a039

099a041

099a042

099b011

Jeśli nudzą już was 'przeciętne’ Shinto świątynie, zawsze możecie polegać na Japończykach i ich oryginalności. I tak miast do kolejnej z tysiąca 'normalnych’ świątyń, idziemy do świątyni Zen Tenryu-Ji, gdzie na wejściu wita nas piękny portret pięknego założyciela, który jak widać oddał się zen całkowicie. I wy lepiej też tak zróbicie, bo jego wzrok już szuka kolejnej ofiary.

099a053

Dnia pewnego jego wzrok padł na tego oto smoka, i biedne to zwierze do dnia dzisiejszego nie może dojść do siebie. Taka jest moc Zen.

099a054

Zen to medytacja, stąd świątynia to nic innego jak wielka sala z papierowymi ścianami, wyłożona matami, gdzie Zen uczniowie i Zen mistrzowie mogli sobie Zen medytować do woli. Jak ich nie ma w pobliżu to Pani Japonka sobie Zen sprząta, a my możemy empirycznie przekonać się, że maty tatami się odkurza, a nie np. zamiata. W którym przewodniku taką bezcenną informację znajdziecie? Tylko u nas! Ania robi mi zdjęcie, ja robię zdjęcie Zen Ogrodowi i Pani Zen Sprzątaczce.

099b019

099a057

099a056

Tuż obok Tenryu-Ji jest bambusowy las wersja turystyczna. Podlewana, niezasuszona, ładna i zielona. Stanowczo odradza się odwiedziny w środku dnia, gdy ludzi od groma, a piękne zdjęcie, ze spacerującymi dwoma gejszami, które jawiło się w głowie, na zawsze pozostanie w mej głowie, bo gejsz nie będzie, a za to będzie pińćset turystów w kadrze.

099a059

099a060

099a061

Zen, zen, zen na bogato. Kinkakuji, czyli Złoty Pawilon, czyli zen świątynia w złotku.

099a062

099a063

099a064

Ile bym lat nie medytował, ile bym stanów nirwany nie osiągnął, to bym nie wpadł na to, że kilka dużych kamyków, otoczone pograbionym żwirkiem, nazwać skalnym ogrodem. To mogło się zdarzyć tylko Japończykom. My kompletnymi ignorantami nie jesteśmy. Potrafimy docenić, że ktoś ten żwirek tak ładnie pograbił, bez zostawiania choćby jednego śladu buta.

099b021

099a065

099b014

2000 świątyń to jednak za dużo na nasze możliwości poznawcze. Bieganina od rana do wieczora, sprawia, że kolejne papierowe ściany zlewają się w jedną papierową ścianę, kolejna Tori brama staje się jedną wielką bramą, kolejny ogród staje się dżunglą, gdzie wyjścia nie widać. I jeszcze człowiek musi fotki psytykać. Ciężki kawał chleba to zwiedzanie, nie?

099b013

099a044

099a045

099a046

099a047

099a049

Gejsze? Nie, nie gejsze. Nie ma wapna na twarzach…

099a048

Docieramy do dzielnicy Gion, dzielnicy, jakby to głupio nie brzmiało, gejszowej. Na żadne szoł się nie załapiemy, bo rezerwować trzeba  z miesięcznymi wyprzedzeniami. Polujemy na ulicy. To może to będą gejsze?

099a050

Jest! Jest. Na przejściu dla pieszych. Gejsza z biznesmenem. Zabawia go rozmową, a ja nie mam odwagi 'na bezczela’ fotografować ich z bliska. Przeszkadza też fakt, że stoimy po drugiej stronie jezdni.

099a051

Jak widać tempo przechodzenia przez jezdnię w drewniakach, w przycisnym kimonie, nie jest najszybsze.

099a052

No i tak. Tyle moich gejsz. Nie jest łatwo, nawet w mieście gejsz, napatoczyć się na gejszę. Spotkaliśmy jeszcze jedną, piękną, fotogeniczną, z niedopiętymi włosami, biegnącą do pracy gejszę, ale tak pędziła w tych drewniakach, żem nie zdążył fotki zrobić.  Taki mój los. I jeszcze te bramy. Wszędzie je teraz widzę.

099b016

Kulturalna stolica Japonii – wpis dobiega końca. Wizyta sponsorowana przez firmę 'Bramy z Bali’, która oferuje dwie bramy w cenie jednej. Montaż u klienta. Dowóz gratis. Kolejny pociąg wiezie nas do małego, jak na japońskie standardy (370tys), miasteczka o nazwie Nara, na bliskie spotkanie z sarnami, największym na naszym globie Buddą z brązu, i kolejną serią świątyń, ale tak fajnych, że wpisanych na listę UNESCO.

2 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *