Himeji Miyajima Hiroshima

Niecałe 50 km od Kobe znajduje się miasto Himeji. Nawet podmiejskim pociągiem można dojechać. W Japonii nic nie może być trudne. Odwykliśmy po Chinach, Indiach, Innych, od tego, że to tak wszystko może być zorganizowane, takie łatwe. Decydujemy się tylko na krótki przystanek w Himeji. Jedno przedpołudnie poświęcimy wpisanemu na listę UNESCO, tutejszemu 14 wiecznemu zamkowi, który, bez wątpienia, jest największą atrakcją w okolicy. Nietrudno go pominąć, bo już od dworca pcha się łobuz na wszystkie fotki.

102a001

102a002

102b001

102b002

Zamek Himeji i piknik artystyczny. Prawie artystyczne zdjęcia.

102a005

102a003

102a006

102a004

Zamek obejrzany. Do środka nie wchodzimy, bo podobno nic specjalnego. Jak większość tutejszych budowli, kilka razy zdarzyło mu się spłonąć i być odbudowywanym. W dodatku weekendowe kolejki nas odstraszają. Idziemy za to obejrzeć pobliską świątynię. Kolejną. Kolejna para ślubna Bądzicie z nami. To już prawie koniec – wytrzymacie. 😀

102a007

102a008

102a009

102a010

102a011

102a012

W Japonii można jeździć Shinkansenami, ale jazda ekspresowymi pociągami mocno uderza po kieszeni. Hajs warto oszczędzać, wiadomo. Czasu mamy dużo, skoro zamek tak szybko nam poszedł. Jedziemy dalej lokalnym pociągiem. Oznacza to wolniejszy przejazd, plus przystanki tak na 30 stacjach po drodze, ale co tam. W końcu docieramy do Hiroszimy. Najpierw jednak odwiedzimy Miyajimę, gdzie mamy słynną bramę Tori stojącą w wodzie. Brama jest na wyspie, więc bierzemy prom.

103b001

Pogoda nam się trafiła taka nijaka, a i pora dnia niezbyt odpowiednia na super 'wypasione’ foto. Cóż począć. Pochlipiemy sobie pod nosem na promie, ale jakieś fotki musimy wam, wiernym czytelnikom, pokazać.

103b002

103b003

103b004

103a016

103a013

103a014

103b005

Nie uwierzycie – jeszcze jedna Para Młoda!

103b006

103a003

103a004

Zdaje się, że dobre Sake pozostaje w Japonii, nadal najpopularniejszym prezentem ślubnym.

103a005

Nie ma lekko. Żeby sobie 'strzelić’ fotkę z bramą, trzeba swoje w kolejce wystać. Jakby tego było mało, to jeszcze łodziami i kajakami do bramy podpływają i psują mi krew.

103a006

Brama i Turysty.

103a007

Brama i My.

103a008

Sama Brama.

103a009

Sama Brama Oddalona.

103a010

Sesja ze słynną Tori bramą zakończona. Wystawiamy sobie 3+ za tą sesję.

Zdaje się, że Japończycy mają jakieś zboczenie z tymi sarnami. Jak i w Narze, tak i tutaj biegają sobie wokół ludzi, licząc na jakieś przekąski, a naszych skośnookich braci to cieszy niezmiernie.

103a015

103a017

103a012

Na koniec ciasteczko z liściem – zdaje się, że wielce znane tutaj. Przynajmniej wśród turystów Japońskich. Smaczne, ale d… nie urywa. Wracamy do Hiroszimy.

103b007

Nie udało nam się ładnej studzienki namierzyć, o dziwo. Co nie znaczy, że nie można dobrego zdjęcia ze stopami zrobić.

104b001

104a001

Muzeum 'bomby A’, muzeum wybuchu, to pozycja obowiązkowa. Opisać się nie da. Łzy na oczy cisną się człowiekowi, gdy ogląda zdjęcia i wystawy z muzeum. Razem z Auschwitz to najbardziej depresyjne miejsca na Ziemi. Cokolwiek amerykańska propaganda by nie mówiła, po wizycie w tym muzeum, mogę wam powiedzieć, że nie ma żadnego usprawiedliwienia dla skur….stwa, którym było zrzucenie bomby atomowej.

104a002

Przed muzeum znajduje się Park Pokoju, oraz jedyny ostały się budynek, zwany Kopułą Bomby Atomowej, który pamięta czasy wybuchu.

104a004

104a005

W drodze powrotej skąś dokąś, zahaczamy jeszcze o zamek. Choć mniejszy od tego z Himeji, czy Osaki, mi się bardziej podobał. Taki ładny, obity drewnem. Drewno zawsze miło się kojarzy. Chciałoby się zamiekszać w takim drewnianym zameczku.

104a006

 

104a008

Pieskiem trzeba się cieszyć. Każdy ma swój sposób na wyciąganie radości z pieska. Japończycy głównie przebierając je i fotografując.

104a007

Dla was głodozmory, w dzisiejszym odcinku kulinarnym: gołąbki wersja japońska, czyli Kałamarnica faszerowana ryżem. Smacznego!

104a011

Plakat z hostelu. Jak widać nasi rodacy wszędzie dotrą, do największej dziury zajrzą.

104b004

Teoretycznie Hiroszima to nasz ostatni przystanek w Japonii. Praktycznie  jedziemy jeszcze do Fukuoki, skąd mamy samolot, ale pobyt w Fukuoce ograniczymy do przejazdu z dworca, do hotelu, i na lotnisko. W strugach deszczu większość czasu. Taki niefart. Niebo nad Japonią rozpacza, że wyjeżdzamy. Nie płaczcie. Obiecujemy wrócić kiedyś, bo Kraj Kwitnącej Wiśni to jedno z najpiękniejszych, urzekających miejsc na Ziemi. Na razie przyszło nam jednak lecieć dalej. Kolejny cel – Korea. Lecimy.

2 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *