Zion Pustynia, Pustynia, Raj, Pustynia…

Opuszczamy Kalifornię, przecinamy Nevadę, przecinamy dziki, pustynny Zachód, mijamy Las Vegas, jeszcze nie czas na przystanek tutaj, jedziemy dalej, i meldujemy się w Utah. To jeden z najważniejszych stanów na naszej liście. Obszar na którym znajduje się kilka parków narodowych w bliskiej odległości od siebie. A jak dołożymy Arizonę to już całkiem pokaźna lista parków się robi, a zarazem łatwo rozrysowuje nasza trasa.

108a001

108a002

108a003

Pierwszy na naszej liście – Zion. Nazwany tak przez mormońskich osadników, którzy w 19 wieku, osiedlając się na tej ziemi, odnaleźli tu swój raj na Ziemi. Pewnie zabijając wcześniej parę setek Indian, robiąc sobie miejsce pod hodowlę bydła, ale kto by o tym pamiętał. Przecież wiadomo, że Syjon nie dla każdego, i nie wszyscy są równi wobec Boga. Byli mormoni, byli indianie, ale najdłużej jest tutaj rzeka. 13 milionów lat, a ona wciąż dziewica. Samotna rzeka Dziewicza (Virgin River) przez te lata wyrzeźbiła 800 metrowego kanion, dziś wypełniony zielenią, głęboko kontrastującey z otaczającą go naokoło pustynią. Kolejny park – kolejne cudne miejsce.

108a004

108a005

108a006

108a007

108a008

108a009

108a010

108a011

108a012

Sam przejazd przez park już daje niezłą radochę, ale nie mogliśmy sobie odpuścić największej, naszym zdaniem, atrakcji, tj. wejścia na szczyt Angel’s Landing (Podest Aniołów). Stety, niestety, w Zion do głównej części kanionu zakazano poruszania się samochodami. Wjechać można jedynie busem, należącym do parku. Obserwując inne parki, gdzie można czasem postać w korku, albo spędzić chwil kilka na szukaniu miejsca parkingowego, nie trudno się zgodzić, że to dobre rozwiązanie. Z drugiej jednak strony pierwszy bus jeździ zbyt późno dla nas, by złapać ładne poranne światło. Wspinamy się, a Słońce sunie po niebie, niszcząc moje wyobrażenie o dobrej fotce tego dnia. Zdjęć może dobrych nie ma, ale co tam – samo wejście na szczyt będzie fajną zabawą. Zaczynamy od łatwiejszej części.

108a013

108a014

108a015

Widok ze punktu zwanego Scout’s Landing, na ostatnie łańcuchowe, czyli to trudniejsze, podejście na szczyt. Ania odpuszcza, a ja sam biegnę po Złoty Medal.

108a019

108a018

I już na szczycie. Kanion Zion i wstęga rzeki Virgin w całej okazałości.

108a017

108a020

Schodzimy, cieszymy, oglądając tych którzy w południe zdecydowali się na wspinaczkę. Amerykanie bez samochodów, całkiem tracą rozum, i nie wiedzą co ze sobą zrobić.  Kto normalny zaczynałby takie wycieczkę w pełnym Słońcu, w środku dnia. Powodzenia Jankesi. My schodzimy, pakujemy się i ruszamy dalej. Kolejny dzień, kolejny park. Następny przystanek – Bryce Kanion.

4 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *